(23 II) Jastrzębie Zdrój
Od jakiegoś czasu regularnie bywam służbowo w Jastrzębiu Zdroju. Jako że wiosna zbliża się wielkimi krokami a okolica należy do tych obfitujących w ptaki, postanowiłem się trochę rozejrzeć.
Jastrzębie Zdrój to dawna miejscowość uzdrowiskowa. Przestała nią być w latach siedemdziesiątych, kiedy w okolicę zawitał przemysł wydobywczy. Z czasów dawnej świetności pozostał malowniczo położony park zdrojowy, pełen wiekowych drzew oraz historyczne zabudowania domu zdrojowego i innych obiektów sanatoryjnych.
Korzystając ze świetnej pogody, ponaglony nie dającymi się zignorować oznakami wiosny, wybrałem się rano na kilkuminutowy spacer po parku. Najdonośniej śpiewał paszkot, którego piosenkę słyszałem już przed świtem, przekręcając się w łóżku na drugi bok. Nisko na drzewach żerowały bogatki i modraszki. Wyżej, w koronach śpiewały dzwońce, przeleciało kilka zięb. Przez chwilę wspaniale pozował dzięciołek. Dopiero z bliskiej odległości, kiedy łatwo można ocenić wielkość, widać jakie to maleństwo. Samiec opukiwał delikatnie korę w poszukiwaniu pożywienia. W pobliżu żerował kowalik, zwinnie poruszając się po pniu głową do dołu. Ponad drzewami tokowała sierpówka. Najpierw wznosiła się klaszcząc skrzydłami w locie a potem opadała swobodnie z rozpostartymi skrzydłami przy akompaniamencie donośnego hu-huuu-hu, skrzecząc podczas lądowania.
Wspaniała pogoda i obiecujące obserwacje z poranka sprawiły, że nie mogłem sobie odmówić spędzenia części popołudnia na ptakach. Podjechałem na pola leżące pomiędzy kopalnią Zofiówka a miejskim składowiskiem odpadów. Polecił mi je Robert Kruszyk, który obserwował tam w okresie mrozów liczne stado łuszczaków – zięby, jery, makolągwy i rzepouchy.
Przez pierwsze kilkaset metrów spaceru nie działo się nic, chociaż pola na około wyglądały obiecująco. Niespodziewanie zauważyłem małego ptaka drapieżnego lecącego nisko nad ziemią. Ptak uderzał niezbyt szybko skrzydłami w krótkich seriach rozdzielanych momentami szybowania. Miał wydawało się jednolicie ciemny wierzch i ciepły, pomarańczowy odcień spodu ciała (pierś i brzuch). Wylądował na słupie najwyższych napięć na wysokości 4 metrów. Odległość była spora jak na moje 8×30 więc zdecydowałem się podejść na przełaj przez pole, obserwując ptaka w miarę jak się zbliżałem. Rzucił mi się w oczy długi, żółty, cienki skok. Długi ogon ptak trzymał jakby opuszczony bezwładnie do ziemi. Miał jednolicie ciemną głowę jakby z rudawym odcieniem. Niestety zanim zdążyłem mu się lepiej przyjrzeć, zerwał się i zniknął za obniżeniem terenu. Myślę jednak że był to samiec krogulca. Nieopodal nad polem zaczęło latać stadko około 30 łuszczaków. Ponieważ często ustawiały się pod słońce, nie udało mi się wypatrzeć innych ptaków niż makolągwy. Również pojedyncze przelatujące osobniki odzywały się jak makolągwy. Nad wysypiskiem krukowate – kawki, gawrony oraz myszołów . Na drzewie przy ogrodzeniu ćwierkał trznadel. Zatrzymały się na nim na chwilę również dzwońce. W sumie łażąc po polu wypłoszyłem niestety kilka samców i samic bażanta oraz dwa zające.